Jak sprawić, żeby nam się (ponownie) chciało chcieć?
Jeśli jesteś sportowcem, to jest spora szansa na to, że poziom Twojej determinacji jest naprawdę wysoki (a raczej na pewno większy, niż przeciętny). Już samo regularne uprawianie sportu o tym świadczy. Więc i z utrzymaniem motywacji nie powinno być problemu, prawda? Szczególnie, jeśli ktoś gra na wysokim, zawodowym poziomie.
Owszem, to prawda!
Z drugiej jednak strony poza tym, że ktoś jest sportowcem, to nadal pozostaje też człowiekiem i jego również dotyczy to, jak działa ludzki umysł…
A działa on trochę jak GPS. Kiedy mamy konkretne miejsce docelowe, ustali trasę i będzie nas prowadził do celu. Nawet, jeśli po drodze coś się „wywali” – będzie wypadek, zamknięta droga itp., to GPS się automatycznie przestawi i zaproponuje inną trasę. W momencie jednak, gdy tego celu nie ustawimy, na ekranie zobaczymy co najwyżej naszą aktualną lokalizację i kręcenie się w miejscu, bez wiedzy w którą stronę się skierować…
Do tego dochodzi również to, że nasz umysł działa falowo i ciężko utrzymać stały, wysoki poziom motywacji i zaangażowania szczególnie w momencie, gdy jakiś duży cel został właśnie osiągnięty.
Depresja mistrza…
W psychologii mówi się wręcz o czymś takim, jak DEPRESJA MISTRZA lub też DEPRESJA ZWYCIĘZCY, czyli o swego rodzaju spadku motywacji, a nawet poczuciu pustki krótko po osiągnięciu dużego celu. W głowie pojawiają się wtedy myśli w stylu „ale jak to, to już?” albo „co dalej?”.
Prawda jest bowiem taka, że choć marzymy o tych największych celach (i potrafimy to robić latami), to już radość po ich osiągnięciu trwają krótko. Kilka, maksymalnie kilkanaście dni i koniec.
Co więc możemy zrobić, żeby to uczucie pustki towarzyszyło nam jak najkrócej i szybko odzyskać motywację do działania?
Z jednej strony zachęcam do tego, by po sukcesie zaplanować sobie czas na celebrację tego – w formie uroczystości i/lub wypoczynku. Dzięki temu świadomie organizujemy sobie czas na to, by podsumować etap, nacieszyć się nim i po prostu, po ludzku, odpocząć fizycznie i mentalnie. Tony Schwartz nazywa coś takiego STRATEGICZNYM WYCOFANIEM. Po wcześniejszym pełnym zaangażowaniu w coś, potrzebujemy tego właśnie strategicznego wycofania, by za chwilę ponownie móc uderzyć z pełną mocą (dzięki temu świadomie wspieramy nasze falowe, sinusoidalne funkcjonowanie ludzkiego umysłu i całego organizmu)
Co jeszcze możemy zrobić, by ta motywacja była na odpowiednim poziomie?
- Skupić się nie tylko na celu wynikowym, ale też na PROCESIE, na działaniu. Kiedy odchodzi presja wyniku, warto skupić się bardziej na grze i jej jakości oraz na zadaniach ustalonych przez sztab szkoleniowy. Cały czas jest coś do zrobienia i mecz ma wartość również poza samym wynikiem (który, jak wiadomo, w sporcie jest dość istotny)
- Mieć WIĘKSZĄ WIZJĘ i dłuższy plan działania, niż tylko do danego celu. A to znaczy, że ten cel jest po prostu jednym z kroków milowych, ale nic się na nim nie kończy! Przecież życie toczy się dalej. W tym celu zachęcam do wykonania ćwiczenia polegającego na wypisanie 100 rzeczy, które chcesz osiągnąć w swoim życiu. Takich, na których naprawdę Ci zależy. Zarówno ze sportu jak i z innych sfer, np. życia prywatnego czy finansów. Taka lista sprawi, że cały czas będzie do czego dążyć – jeśli nie to wyniku sportowego, to do odpoczynku w Australii. Jeśli nie odpoczynku, to zadbaniu o swoje relacje z najbliższymi. Jeśli nie o relacje, to może o rozwój duchowy. Itd. itp.
- Przyjąć filozofię, że NIGDY NIE JEST TAK DOBRZE, BY NIE MOGŁO BYĆ LEPIEJ (jak lubił powtarzać mój nauczyciel WF-u z podstawówki). Gdy skupimy się na rozwoju, okazuje się, że ZAWSZE MOŻEMY ZROBIĆ COŚ JESZCZE LEPIEJ. Wtedy też nie spoczniemy na laurach, tylko po sukcesie zabierzemy się za dalsze ulepszanie.
LIONEL MESSI po zdobyciu 3-ciej złotej piłki w 2012 powiedział piękne słowa na podsumowanie tego punktu: „Jestem bardzo szczęśliwy. Teraz chciałbym się dalej rozwijać i dalej wygrywać, mieć jeszcze więcej wspomnień. Pragnę wciąż osiągać rzeczy, które na zawsze pozostaną mi w pamięci.” - Wykorzystać POWER SPEECH. Istotnym zadaniem dla trenera i sztabu szkoleniowego jest to, by nie tylko to uzmysłowić (na rozum każdy o tym wie), ale też odpowiednio poruszyć pewne struny, które dotkną emocji a nie tylko rozumu. Krótki POWER SPEECH (coś w stylu, jak trener Mike Taylor podczas ostatnich mistrzostw świata w koszykówce zaprezentował w szatni naszej reprezentacji) to świetne rozwiązanie. Trzeba ubrać go w odpowiedni kontekst, użyć właściwych słów i wykonać w dobrym momencie, ale jego działanie może być piorunujące!
Nasza natura jest taka, że po dużym sukcesie, zrealizowaniu ważnego projektu, osiągnięciu wielkiego celu mogą pojawić się myśli (nawet nieświadomie), że może warto choć trochę odpuścić i zagrać bardziej zachowawczo, nie ryzykować kontuzji, trochę sobie pofolgować…
Jak pokazuje jednak życie, taka „bezpieczna” gra zazwyczaj daje odwrotny skutek.
Gdy skupimy się na rozwoju, sukcesy stają się tego konsekwencją, swego rodzaju wisienką na torcie. Jednak najważniejsze jest to, co musiało się stać i jak musieliśmy się zmienić, bo to osiągnąć (powtarzając za Michaelem Phelpsem). Jeśli przyjrzymy się wybitnym sportowcom, to u nich tak właśnie to wygląda. Po sukcesie niemal od razu ustawiają swoje radary na kolejny! Tam nie ma pustki i wątpliwości w stylu „co teraz?”. Tam czeka kolejny, konkretny cel.
Zastosuj. Przetestuj. Sprawdź, co najlepiej sprawdzi się u Ciebie i stosuj z sukcesem 🙂